Odkąd byłam małą, radosną dziewczynką, która lubiła tańczyć, czy nastolatką, która dorosłe życie wiązała z odległym, azjatyckim krajem, miałam różne wizje siebie z przyszłości. Być może było ich setki, być może zdołałam wyobrazić sobie siebie na tysiące różnych sposóbów. Jednak w każdej z tych wizji coś znaczyłam, zmieniałam w jakiś, jakikolwiek sposób świat na lepsze.
Często się zastanawiałam jak to zrobię, jak naprawię ten świat, który pełny jest pęknięć i rys. Wiele razy, gdy czułam, że ten właśnie świat pęka tuż pod moimi stopami, wątpiłam w swoje wizje. Miałam wrażenie, że nie jestem w stanie zapanować nad tym, co jest dokładnie obok mnie, więc jak chciałam zabierać się za coś więcej?
Być może każdy z nas chce coś zmienić, wewnętrznie czujemy, że jesteśmy do tego stworzeni. Wszyscy chcemy wierzyć, że nasza egzystencja ma znaczenie, że nie opuścimy tej planety bez śladu, że dokonaliśmy czegoś, czegokolwiek i zrobiliśmy to w imię dobra.
Oczywiście, nie każdy z nas zostanie prezydentem, który może wprowadzić wielkie zmiany, nie każdy będzie bogatym biznesmenem, który będzie miał tysiące, które można przeznaczyć na charytatywne cele, ale to, że jesteśmy zwykłymi ludźmi, bez dodatkowej gotówki i ogromnych możliwości, nie oznacza, że nie liczymy się na tym świecie. Wolontariat, fundacje, drobne datki, ale też dobre czyny, chęć i odwaga by wyciągnąć rękę nawet tym najbardziej potrzebującym – to wszystko ma ogromną wartość. To jak gips, którym powoli i konsekwentnie zalepiamy tworzące się dziury.
Każdy nasz krok, każdy nasz ruch, słowo, czyn, po prostu my, ma ogromne znaczenie. I każdy z nas może coś zmienić. Nie musimy tkwić tylko w naszej wyobraźni, trzymając się wizji nas, która naprawia świat. Możemy tę wizję sprowadzić do rzeczywistości i najzywklej zacząć nią być. Skoro nie człowiek, to kto ma ten świat odbudować?