Zatopić się w nie czuciu, zamiast dławić się myślami. Zamknąć bramę umysłu, nie dopuszczając do ciągłej kontemplacji. Wymknąć się świadomości po kryjomu i odciąć się na chwilę. Oderwać się od rzeczywistości i pozwolić by upływał czas a z nim każde zmartwienie. Umknąć alarmowi, który przywołuje nas do życia.
Każdy chciałby się co jakiś czas odciąć, wyłączyć i wygłuszyć wszystkie myśli. To nic złego pragnąć wytchnienia. W tym całym chaosie zwanym życiem, nie kończącym się biegu, którego meta ciągle się oddala, mało kto ma czas na zapomnienie. Co krok rzeczywistość daje nam o sobie znać i przypomina o codziennych obowiązkach i zmartwieniach. Nawet gdy uda nam się na chwilę oderwać od niej myśli, odnosimy wrażenie, że jej cień obserwuje nas z oddali, czekając na odpowiedni moment by zaatakować.
Nadchodzi jednak ta chwila wskazana na odpoczynek – czy to urlop, czy weekend. Moment wytchnienia, który pragniemy wykorzystać w jak najlepszy sposób. Niekiedy, nawet nie wiadomo czy nie przypadkowo, się udaje, a innym razem ten spokój nie potrafi trwać długo. Zamiast w otchłani zapomnienia, lądujemy w wirze emocji, doszukując się kolejnych, niepotrzebnych zmartwień. Tak jakby cisza była zbyt trudna do zaakceptowania a relaks niemożliwy do osiągnięcia.
Boimy się odciąć, unikamy tego, bo być może za bardzo nas ten spokój pochłonie, a ponieważ powrót do rzeczywistości jest nieunikniony, czujemy do niego tęsknotę zanim w ogóle zaczniemy się oddalać. Nie chcemy poczuć się zbyt dobrze, bo opuszczenie tego stanu będzie podwójnie bolesne.
Jednak czy nie większym cierpieniem jest tkwić w niewdzięcznej rzeczywistości, bez ani dnia przerwy, unikając smaku fantazji i marzeń, niemalże jak czekolady, aby za bardzo się w nim nie zakochać?