„Patrz pod nogi, miej oczy i uszy szeroko otwarte, a oczy to najlepiej dookoła głowy.” Od małego te słowa roznoszą się echem w naszych domach i głowie. Zastraszeni, pełni nieufności i pamiętając o zagrożeniach, które mogą czyhać za rogiem, wkraczamy w dorosłość. Ostrożnie planujemy rozwagę w uczuciach, znajomościach i życiu.
Przekraczamy mury potężnego, surowego urzędu by złożyć wniosek o dowód i obrzuceni jesteśmy stosem niezrozumiałych papierów. Po mozolnym wypełnianiu, spotykając przy okienku Panią urzędniczkę spoglądającą na nas z byka, jesteśmy przekonani, że wszystko, co myślimy o czekającej nas dorosłości, zgodne jest z naszymi przypuszczeniami.
Jeszcze gdzieś z daleka jesteśmy w stanie dostrzec, jak wyciągniętych z pamięci, starszych członków rodziny, grożących palcem z gorzką miną „Jak będziesz dorosły to zobaczysz!”
Powiem tak, byłam, zobaczyłam i nie jest kolorowo. Gdyby porównać dorosłe życie do filmu, wciąż za mało w nim materiału jak na prawdziwy horror. Jest w tym tragizm, przerażenie ale i komedia. To niezastąpione doświadczenie, godne miana „bestsellera”, ponieważ jak można zauważyć, chcąc nie chcąc, nieprzerwanie ktoś w tę dorosłość wkracza. Sale się zapełniają, aż miejsc brak.
Nie trudno o porażki i kryzysy. To właśnie początki życia w dorosłości wymagają od nas największej umiejętności przystosowania się, wyrozumiałości dla samego siebie i pokory. Brak tych cech nie kończy się dla nas miło, albowiem oczekujemy od siebie zbyt wiele. Świetnej posady, dobrych zarobków, idealnej rodziny, samochodu czy mieszkania jak najprędzej się da. Jak w gorącej wodzie kąpani, chcemy być „pełnoprawnymi” dorosłymi, niestety kosztem czego ulegamy poparzeniu i osłabieniu ducha.
Zbliża się nowy rok, a z nim kolejni nowi młodzi-dorośli zupełnie zagubieni w nowej sytuacji… O ile mi i większości nikt nie wytłumaczył jak obyć się bez zbędnego szwanku, to może Wy będziecie mieć tyle szczęścia i traficie na ten tekst. Powodzenia!