Plastikowy świat i sztuczne życie. Jesteśmy na prostej drodze do bycia częścią jednego, wielkiego przedstawienia, teatralnej gry opartej na wartości pieniądza i własnego zaspokojenia.
Pochłania nas świat, który idealny jest tylko z pozoru. Choć oświetlony kolorowymi neonami, kuszący pięknymi witrynami oraz uśmiechami prosto z okładek, budowany jest na fundamentach nie do końca dobrych i trwałych. Świat przepełniony sposobami na zaspokojenie naszych kolejnych zachcianek, zachęca nas do myślenia głównie o sobie i własnych potrzebach.
Zamiast o tym, co wspólne, co ważne i naprawdę dobre, atakowani zewsząd komunikatami i wizjami o coraz to wygodniejszym życiu, tracimy zupełnie głowę. Zaczynamy podążać drogą, która jest prostsza do przebycia. Zamiast iść dłużej, wolimy iść na skróty, niezależnie od tego jaką cenę musimy zapłacić.
Gdy coś się psuje, wolimy kupić nowe, niż naprawić stare. Gdy coś się nudzi, kandydatów na zajęcie jego miejsca jest masa.
Przebieramy w możliwościach, wyrzucając za siebie to co stare, nudne i niemodne, nie tracąc chwili na ostatnie spojrzenie. Łapiąc w dłonie to, co lepsze, nowsze i ciekawsze, góra za nami wciąż się powiększa. A koło te nie przestaje się kręcić. Nieprzerwanie trwa, zaśmiecając nie tylko świat a także nasze głowy.
Popadamy w zapomnienie, a jedyne, co potrafi uchwycić nasz wzrok błyszczy kusząco z oddali.
Możemy jednak jeszcze odwrócić głowę i przerwać te koło. Przestać wciąż brać, a zacząć dawać. Od siebie dla świata, który jeszcze istnieje i jakoś się trzyma.