Ile razy podczas bezsennej nocy cofaliście się we wspomnieniach do przeszłości i pukaliście się w głowę, zadając sobie pytanie „co mną kierowało?” Ja naprawdę wiele. Potrafiłam rozpamiętywać każdy błąd i upokarzające sytuacje. W taki właśnie sposób katowałam się godzinami i gdy w końcu zasypiałam ze zmęczenia, zapewne na twarzy pozostawał tylko grymas.
Zdaje się, że każdy z nas ma zdolność dogłębnej analizy, jeśli w grę wchodzą nasze decyzje, słowa, przeszłość, przyszłość. Potrafimy rozłożyć wszystko na czynniki pierwsze.
Jest to świetny przepis na własnoręczną udrękę i umysłowe wycieńczenie. Jednak wbrew pozorom, tę zdolność analizy można obrócić w coś pozytywnego. Aby tak się stało, do przepisu wystarczy dodać łyżkę rozsądku oraz w zależności od potrzeby, mniejszą lub większą, szczyptę umiaru.
Wtedy powinien powstać właściwy czas refleksji. Wykorzystując nabyte umiejętności, w zgodzie ze sobą, możemy nauczyć się wyciągać wnioski. Wypominanie najmniejszych błędów i złych decyzji, powinno zamienić się na racjonalne ich rozpatrzenie. Dopiero wtedy zaczniemy się uczyć na ich podstawie.
Wreszcie, zamiast samemu wprowadzać się w zły humor i dobijać, będziemy się rozwijać duchowo. Zamiast zataczać koło, ruszymy w końcu dalej. Gdy porzucimy negatywne myśli, nowo powstałą pozytywną energię będziemy mogli wykorzystać w odpowiedni sposób.
I ostatecznie, nasze decyzje zaczną być bardziej przemyślane, a błędy, choć zawsze będziemy je popełniać, być może będą mniejsze, a na pewno staną się nauczką.
Brzmi na awykonalne? Absolutnie takie nie jest! Wiele z tych umiejętności mamy wyszkolonych, po prostu nie używamy ich we właściwy sposób.
Teraz czas, aby w końcu zacząć nad nimi panować i udowodnić, kto sprawuje kontrolę!