Powoli robi się coraz chłodniej, wiatr przybiera na sile, coraz częściej pada deszcz a liście nabierają złocistych odcieni. Już nie musimy się tak kryć przed Słońcem, ani ochładzać. Jest wrzesień i zbliża się jesień. Choć gdy jest upał, a ja mam dość lata, tak teraz zaczynam doceniać jego ciepło. Wiosną jest zbyt deszczowo, w lato za ciepło, w jesień za wietrznie a w zimę zbyt chłodno. Trudno jest dogodzić człowiekowi.
Narzekamy codziennie, w każdej możliwej sytuacji możemy znaleźć powód do krytyki, wciąż nam mało i wciąż jest źle. Szukamy wad, nie zalet. Zapełniamy głowę czarnymi scenariuszami i negatywnymi myślami. Łatwiej nam krytykować, niż chwalić. Budzimy się z niechęcią na samą myśl, że musimy znowu wstać, a gdy idziemy spać, to już czujemy się jakby dzwonił nam alarm. Besztamy nie tylko to, co nas otacza, ale i samych siebie. Niepochlebnie się traktujemy i wymagamy niemożliwego, później karcąc się jeszcze bardziej gdy nie możemy swoich celów zrealizować. Niezamierzenie przepełniamy się jadem, który zatruwa naszą duszę i pogłębiajmy sidła w których się znaleźliśmy.
Nie doceniając, tego co mamy, nie widząc tego, co jest przed naszymi oczyma, szukając powodów do krytyki, zadajemy sobie rany i patrzymy, jak się jątrzą. Choć znamy jej koszt, pozwalamy na samo destrukcję. Jesteśmy współwinni, a ofiarą jest nikt inny jak my sami.